top of page
Zdjęcie autoraLili Ess

Wakacje w kolorze light blue cynamonem pachnące - Maledives

Zaktualizowano: 14 gru 2021



Malediwy TOP list TO VISIT

Marzenie wielu osób, mnie dane było spędzić tam cudowne wakacje w grudniu 2015.

Nie ma chyba bardziej błękitnego miejsca na ziemi, tam błękit nieba zlewa się z lazurem oceanu, a białe piaski plaż i zieleń palm koi oczy i serca.





Oaza spokoju, maleńkie skrawki ziemi porozrzucane po błękitnym oceanie.

Nie wiem czy wiecie, że tym cudem na ziemi nie będzie nam dane cieszyć się wiecznie, naukowcy biją na alarm, podnoszący się stan wody w oceanach pewnego dnia pochłonie cały archipelag.


Malediwy nie należą do najtańszych destynacji, jeśli wykupujemy imprezę w biurach podróży należy liczyć się z kosztami minimum 10 tys za dwie osoby, a w opcji all inclusive koszty są jeszcze wyższe.





Dużo taniej można zarezerwować pobyt przez http://www.booking.com wtedy koszty zakwaterowania znacznie się obniżają, a w cenę rezerwacji wliczony jest również transfer z lotniska na daną wyspę.

My polecieliśmy do Male liniami EMIRATES samolotem rejsowym z przesiadką w Dubaju.

Kto zna te linie ten wie, że dbają o komfort swoich pasażerów już od momentu odprawy, aż po sam koniec podróży i za to wielki plus dla EMIRATES. Obsługa naziemna jak i serwis na pokładzie zawsze jest na wysokim poziomie.


Przesiadka w Dubaju jest świetną okazją do szybkiego zwiedzenia miasta, jeśli tylko czas oczekiwania na następny samolot na to pozwala.

Lot z Warszawy do Dubaju trwał około 4 godzin, lot z Dubaju do Male nie wliczając różnic czasu około 5 godzin.





I tak po blisko 20 godzinach w podróży wylądowaliśmy na maleńkim lotnisku, położonym na jednej z wysepek niedaleko stolicy państwa Male. Do hotelu usytuowanego na innej maleńkiej wyspie popłynęliśmy łodzią motorową. Morska bryza oraz wszechobecny błękit zadziałał na nas jak najlepsze SPA, zniknęło gdzieś zmęczenie po długim locie i nieprzespanej nocy, po półgodzinnym rejsie przed oczami wyrosła nam maleńka zielona wyspa.

Na powitanie w recepcji w oczekiwaniu na "check in" dostaliśmy wilgotne gorące ręczniczki cynamonem pachnące i zimne owocowe drinki. Zresztą zapach cynamonu towarzyszył nam przez cały pobyt.


Hotel Cinnamon Dhonveli zajmuje jedną z 1100 wysepek północnego Atolu North Harbour. Domki rozlokowane są na plaży, w tropikalnym ogrodzie oraz na wodzie. Na terenie hotelu do dyspozycji gości są trzy restauracje Koimala, Maakana i Rehendi oraz dwa bary, otwarta recepcja, basen z widokiem na ocean, kort tenisowy, centrum, nurkowe i SPA Chavana.





Każdy bar ma patio wysunięte w ocean, popijając zimne drinki można oglądać kolorowe rybki pływające tuż pod powierzchnią wody. Wyspa jest naprawdę cudna, i pomimo małego obszaru, bo cała ma około 6oo metrów długości i 200 metrów szerokości, jest naprawdę kameralna. Nawet przy pełnym obłożeniu nie odczuwaliśmy tłoku ani w restauracjach ani w brach ani na plaży. Każdy domek na jakby wydzielony kawałek plaży wraz z leżakami, parasolem, gdzieniegdzie w ogrodzie porozwieszane są hamaki. Z obu stron wyspy lagunę zamyka szpaler domków na wodzie. Są one swojego rodzaju atrakcją, jednak na dłuższy pobyt chyba zdecydowanie lepiej jest wynająć domek na plaży lub w ogrodzie, atrakcją takich domków są otwarte łazienki, bez dachu w części prysznicowej. Dostęp do całej hotelowej infrastruktury jest dużo wygodniejszy.





Nie ma w obiekcie obsługi polskojęzycznej, ale spokojnie można porozumieć się po angielsku. Duża piaszczysta plaża z łagodnym zejściem do laguny, w której pływa mnóstwo kolorowych rybek łącznie z płaszczkami i małymi rekinami. Na rajskie wakacje zabrałam ze sobą zapas balsamów z filtrem japonki, bikini i tuniki plażowe.

Więcej relacji z naszego pobytu na rajskiej wyspie i zdecydowanie więcej zdjęć dodam w kolejnych postach - OBIECUJĘ !!


37 wyświetleń0 komentarzy
bottom of page