Przechorowałam Covid i co dalej ...
Zaktualizowano: 31 gru 2021

Jest kwiecień 2021 . Pandemia szaleje na świecie już ponad półtora roku. Wszyscy jesteśmy zmęczeni ciągłymi restrykcjami, wymianą poglądów, medialnym szumem, strachem o bliskich, obawą o własne życie, oczekiwaniem na szczepionki.
Przez dłuższy czas udało mi się jakoś uchronić przed zakażeniem wirusem który aktualnie dziesiątkuje ludzkość, (biorąc pod uwagę fakt, iż we wrześniu 2019 roku wróciliśmy z ostatniej azjatyckiej wyprawy do Singapuru, wcześniej byliśmy w Malezji i w Wietnamie), aż do marca 2021 kiedy to, zupełnie nieoczekiwanie i nie wiadomo skąd, rozłożyła nas (mnie i mojego partnera w tym samym czasie) dziwna niemoc, inna od tych typowych przeziębień i nie do końca podobna do grypy.
W tym miejscu chciałabym, zaznaczyć, że osobiście należę do grona osób wierzących w pandemię i w siłę szczepionek. Dbałam o higienę, starałam się zachować dystans społeczny, nosiłam maseczki, unikałam dużych skupisk ludzi. Teoretycznie miałam kontakt, tylko z mocno ograniczonym gronem znajomych.
Nie wiem, czy to ma związek z moim zakażeniem, ale w tym samym czasie na Covid zachorowali rownież moi sąsiedzi, ci z naprzeciwka i ci na górze. Być może to czysty przypadek, a może pozarażaliśmy się nawzajem chodząc po klatce schodowej. Nie wiem i chyba nigdy się nie dowiem.
SYMPTOMY
Zaczęło się niewinnie od ogólnego spadku formy, osłabienia i bólu głowy. Kolejnego dnia dołączyła gorączka i niewyobrażalny ból oczu. Takiego bólu gałek ocznych nie czułam nigdy. Następnego dnia pojawił się kaszel, który wyrywał płuca, suchy i bardzo bolesny.
Gorączka nie ustępowała przez ponad dwa tygodnie, w tym czasie brałam leki przeciwzapalne i przeciwgorączkowe dwa razy dziennie, codziennie. Nie sposób było odpuścić dawkę, próbowałam kilka razy, ale każda próba kończyła się znaczącym wzrostem temperatury. W tym czasie praktycznie nie wstawałam z łóżka, mierzyłam saturację i przesypiałam większość dnia. Nie byłam w stanie wykonywać najprostszych czynności. Tętno skakało mi jak po maratonie do 160 uderzeń na minutę, aż bolało serce.
Przejście z łóżka do łazienki, było dla mnie wielkim wyczynem pochłaniającym cały zapas energii, aby wrócić, zmuszona byłam odpoczywać po drodze. ( Mieszkam w bloku, wiec odległość, mam na myśli odległość kilku kroków, z pokoju przez przedpokój do toalety)
W okolicy trzeciego dnia, od pierwszych objawów straciłam węch i smak, akurat to nie było dla mnie dużym problemem, bo w tym czasie zniknął również apetyt, na jedzenie i życie.
I tak mijały kolejne dni, a ja wyczekiwałam poprawy. Chwilami miałam wrażenie, że już jest lepiej, a za moment, traciłam siły, wracał ból oczu i głowy, i nie byłam w stanie oderwać się od poduszki.
TEST, IZOLACJA, PORADA LEKARSKA
Test na Covid zrobiłam czwartego dnia od pierwszych objawów. Wymaz z gardła i nosa dał wynik pozytywny, natomiast test z krwi, zrobiony w tym samym czasie, nie wykazał jeszcze żadnych przeciwciał.
Dodatni wynik testu, z automatu kwalifikuje do odbycia izolacji domowej. Ja odbywałam swoją pod kontrolą lekarza ( korzystając z teleporad ).
Pod koniec drugiego tygodnia, kiedy kończyła się, moja kwarantanna, ja nadal nie byłam w stanie wrócić do pracy i funkcjonować normalnie. Wtedy na scenę wkroczył antybiotyk, i przez kolejne 6 dni brałam tabletki, piłam syropy i bardzo powoli dochodziłam do siebie. Ból w klatce piersiowej przy oddychaniu, utrzymywał się bardzo długo. Po ponad dwóch tygodniach bóle zaczęły powoli ustępować miejsca potężnemu osłabieniu.
LEKI KTÓRE BRAŁAM W CZASIE INFEKCJI COVID
Na Covid wciąż jeszcze nie ma konkretnego lekarstwa, lecznie odbywa się objawowo i bardzo intuicyjnie. Lekarze zalecają paracetamol, witaminy i dużo odpoczynku.
Ja przez dwa tygodnie brałam codziennie IBUM MAX Zatoki , raz dziennie dużą dawkę witaminy C