Kapadocja nazywana największym skarbem Turcji to malownicza rozległa kraina przypominająca bajeczny iście księżycowy krajobraz, co roku odwiedzana przez tłumy turystów.
Droga do Kapadocji z riwiery tureckiej, prowadzi w głąb kraju poprzez majestatyczne Góry Taurus. Już sam przejazd przez górskie dziewicze tereny dostarcza niesamowitych przeżyć. Maleńkie wioski porozrzucane w dolinach i wąwozach pomiędzy kolejnymi szczytami wyglądają bardzo malowniczo. W każdej nawet najmniejszej osadzie jest mały meczet a strzeliste minarety są stałym elementem krajobrazu.
Po kilkunastu godzinach jazdy oczom naszym ukazał się zapierający dech w piersi krajobraz. Kręta droga prowadziła wprost na skały, które wyglądały jak sceneria filmu, albo raczej bajki. Podobno pierwsze filmy z serii Gwiezdnej Trylogii były kręcone właśnie w Kapadocji.
Dojechaliśmy do celu przed nami jedyne w swoim rodzaju miejsce na ziemi za nami nad górskimi szczytami kłębi się burza, która prawie że dopadła nas w Goreme. Ale do rzeczy ;) Wydrążone w skałach domy, klasztory,kościoły i podziemne miasta sprawiają że Kapadocja jest niepowtarzalna. Kraina została ukształtowana ok. 60 milionów lat temu przez aktywność trzech wulkanów. Popiół, który wyrzucały, w połączeniu z piaskami wytworzył tuf – rodzaj skały osadowej, w której rzeźbiono domy, klasztory i kościoły.
Wiele skalnych domów wciąż jest zamieszkanych. Choć z zewnątrz wyglądają na prymitywne jaskinie, w środku niewiele różnią się od zwykłych mieszkań, z elektrycznością (i obowiązkowo telewizorem i anteną satelitarną) oraz bieżącą wodą. Miękka skała, w której zostały wyżłobione, umożliwia ich powiększanie. Jednak większość skalnych domostw jest już pusta – mieszkańcy opuscili je ze względów bezpieczeństwa.
Największą atrakcję Kapadocji stanowią podziemne miasta mnichów (najbardziej znane to Kaymaklı i Derinkuyu połączone 9-kilometrowym tunelem). Chrześcijanie przez stulecia chronili się tu przed najazdami – najpierw Rzymian, potem muzułmanów. Miasta mają po kilkanaście poziomów, zdaniem badaczy jedną osadę mogło zamieszkiwać nawet 10 tysięcy osób (do tej pory odkryto 36 miast, ale to z pewnością nie wszystko).
Kapadocja to jedyne miejsce na Ziemi, które żyje własnym życiem i wciąż przybiera nowe formy. Rzeźbiony przez deszcze, wiatry i śniegi tuf zmienia się, wciąż tworząc niezwykłe figury. Zwiedzając Kapadocję warto zdecydować się na nietypowy nocleg w pensjonacie, czy hotelu wykutym w miękkiej skale. Taka noc to niesamowite przeżycie jedna z takich chwil dla których warto żyć.
Miękkie skały, w których wykute są kościoły wciąż poddawane niszczącemu procesowi wiatru i deszczu oraz wystawione są na niszczącą obecność turystów zwiedzających muzeum. W kościołach nie wolno fotografować z użyciem flesza, dotykać ścian, poruszać się drogami poza wyznaczonym szlakiem. Narodowy Park Göreme wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO w 1985 roku. Malowidła na skałach mają zamazane twarze, ponieważ islam nie dopuszcza żadnych wizerunków Boga. Turcy osmańscy, którzy wieki temu przegonili chrześcijan, pozostawili kościoły w skałach zamazując jedynie twarze na obrazach.
Kapadocja to nie tylko wyryte w skałach kościoły to także słynna "Dolina Miłości" gdzie skalne formy przybrały kształty ... no właśnie, co Wam przypomina ten kształt ?? Park fallicznych gigantów. Spacer aleją jest niezapomnianym przeżyciem.
Warto też zdecydować się na lot balonem o świcie nad całym parkiem. Mnie niestety nie udało się polecieć z powodu zmiennej pogody, goniła nas wielka burza już od samego początku naszej wyprawy.
Po zwiedzaniu parku warto na chwilę zatrzymać się w wiosce aby skosztować gumiastego loda z koziego mleka i napić się świeżo parzonej kawy po turecku ( ja lubię z kardamonem). Z wyprawy do Kapadocji oprócz niesamowitych wspomnień przywiozłam sobie "Oko horusa" - nie jedno bo wybór był ogromny i kilka ręcznie zdobionych i robionych przez miejscowych garncarzy miseczek.