Do niedawna podobno najwyższy hotel w mieście, już samo to brzmi kusząco, prawda ?? Ale nie dajcie się zwieść, nie polecam noclegu w tym hotelu.
Mieliśmy zarezerwowane dwie noce, uciekliśmy stamtąd po jednej. Ten hotel z racji bycia przez długi czas najwyższym budynkiem w Bangkoku sam w sobie stanowi atrakcję turystyczną dla dziesiątek autokarów pełnych turystów, w większości chińczyków, którzy przyjeżdzają tam, tylko po to, aby dostać się na Sky Terrace i sfotografować 360° panoramę miasta. Chińskie wycieczki to zmora dla innych turystów, one idą jak szarańcza uzbrojona w las selfistików, krzycząc przy tym głośno i wchodząc w kadr innym turystom.
Problemem wtedy staje, się chociażby korzystanie z windy, która jest wspólna dla gości hotelowych i dla wycieczek turystycznych. Hotel zarabia na „Sky Tarasie”, bilet wstępu kosztuje 450 BHT i codziennie tłumy turystów okupują windy w drodze na punkt widokowy i do pozostałych atrakcji. Windy obsługują specjalnie zatrudnieni do tego pracownicy, którzy skrupulatnie upychają w nich ludzi. Przejazd do pokoju na 68 piętrze w ciasnej windzie wypełnionej po brzegi wrzeszcząca spoconą chińską wycieczką uwierzcie mi, do miłych przeżyć nie należy.
Poniżej lista miejsc, do których płatny dostęp mają turyści z zewnątrz i żeby się tam dostać używają tych samych wind, którymi goście hotelowi mogą dotrzeć do swoich pokoi.
Hotel, lata swej świetności dawno ma już za sobą, to już nie jest luksusowe miejsce, w którym można się zatrzymać i odpocząć. I widać to od pierwszego moment pobytu, w obiekcie, zarówno design jak i meble znacznie naruszone zębem czasu.
Zakwaterowanie od godziny 14.00, nie było opcji żeby dostać pokój wcześniej, choć pisaliśmy do recepcji, że będziemy prosto z lotniska po długiej podróży. Goście hotelowi dostają podczas checkingu voucher na powitalny drink w kawiarni na 86 piętrze budynku.
Chcąc nie chcąc z całym podróżnym majdanem spędziliśmy kilka godzin w tej sławetnej kawiarence nad chmurami. Kawiarnia z fajnym panoramicznym widokiem i trochę surowym mocno trącającym myszką wystrojem, częstuje gości hotelowych darmowym bezalkoholowym owocowym koktajlem. Można sobie zamówić piwo, kawę lub inne alkoholowe płatne drinki z karty i pogapić się na panoramę.
Pokój na 68 pietrze był duży i na tym kończą się jego zalety. Umeblowany w klasycznym stylu z wyraźnymi śladami zużycia i upływającego czasu.
Decydując się na pokój na w strefie Sky ( płacąc nieco drożej niż za położone niżej pokoje) spodziewaliśmy się spektakularnego widoku z okien i faktycznie widok jest, na całe miasto, tyle że zaklejony folią reklamową. Spoglądanie z takiej wysokości przez małe otworki w folii mnie przyprawiało o zawroty głowy.
Okien w takich hotelach się nie otwiera, wiec nie ma co liczyć na dopływ świeżego powietrza, a klimatyzacja po kilkunastu latach ciągłego używania, bez należytej konserwacji robi więcej szkody niż pożytku, choć nie da się jej wyłączyć, bo w pokoju w kilka minut zrobi się jak w piekarniku. Do tego zaduchu dochodzi jeszcze mdły zapach starych wykładzin przesiąkniętych dymem papierosowym, detergentów i odświeżaczy do powietrza. Nasz pokój byl dla niepalących, choć sadząc po zapachu w nim panującym, chyba od niedawna. Taki zabójczy mix plus świadomość, że nie można otworzyć okna, a w każdym kącie stoi gaśnica z instrukcją bezpieczeństwa na wypadek pożaru i uruchamia się wyobraźnia. Kilka tygodni przed naszym przylotem w Bangkoku płąnął inny hotel było o tym głośno w mediach, ludzie podobno skakali z okien i były ofiary śmiertelne.
Po jednej nocy uciekliśmy i z tego hotelu i w ogóle z Bangkoku.
Na wyposażeniu pokoju łóżko king size, muszę przyznać wygodny materac. Szafki nocne, lampy, TV, sejf, stolik kawowy, minibarek z lodówką, zestaw do parzenia kawy i herbaty, biureczko, mała garderoba, wielki tapicerowany fotel.
Łazienka standardowa prysznic, umywalka, ręczniki, zestaw kosmetyków, czystość na średnim poziomie z tendencją w kierunku niskiego, jak na hotel cztero gwiazdkowy to wyglądało to naprawdę słabo. Pożółkła wanna i widoczny grzyb w zagłębieniach.
Na terenie hotelu jest restauracja, mini market spożywczy, bazarek, wspomniany wcześniej Sky Terrace, kawiarnia z widokiem. Niestety uciekając z hotelu rano nie mieliśmy nawet ochoty na śniadanie, więc nie wiem jak się sprawa przedstawia od strony kulinarnej. Tajskie uliczne jedzenie jest zwykle bardzo smaczne, w hotelach bywa różnie, czasem próba podołania europejskim gustom kulinarnym nie kończy się najlepiej.
Okolica hotelu to tętniąca życiem dzielnica, gdzie znajdziecie wiele sklepików, ulicznych straganów, bazarków, restauracji. Ogólnie wielki hałas, powietrze gęste od spalin, mnóstwo ludzi, tuk - tuków, samochodów. Z ręka na sercu przyznaję, że nie zakochałam się od pierwszego wejrzenia w Bangkoku. Miasto aniołów bardziej kojarzy mi się z zatłoczonym pieklem, ale nie poddaje się, być może kiedyś tam wrócę by dać mu drugą szansę.
Yorumlar